Blog podróżniczy o Hiszpanii i okolicach.

środa, 26 stycznia 2011

Trasa Polska - Hiszpania.

Jako, że blog ma być z założenia zbiorem wrażeń z podróży (których mam nadzieję odbyć tu naprawdę dużo ;-) nie sposób nie napisać choćby krótkiej notki o pierwszej z nich, czyli o drodze z Polski do Hiszpanii.
Chyba po raz pierwszy w życiu na jednej trasie zaliczyłem tak różnorodne środki transportu - podczas całodniowej podróży miałem przyjemność jechać (w kolejności chronologicznej): tramwajem, szynobusem, samolotem, metrem, pociągiem i przejść spory odcinek na piechotę. Każdy z nich miał swój specyficzny urok -  widok na Alpy z okna samolotu był naprawdę imponujący, łapa kieszonkowca grzebiącego w mojej kieszeni podczas podróży metrem dostarczyła mi dodatkowych, niekoniecznie pozytywnych emocji (na szczęście portfel i paszport ocalały), a pociąg rozwijający prędkość 200 km na godzinę, na mnie, osobie przyzwyczajonej do "standardów" PKP, zrobił dosyć niecodzienne wrażenie.
Rzeczą, która szczególnie wbiła mi się w pamięć po tej podróży i wizycie na jednym z madryckich dworców i stacjach metra była bardzo duża liczba funkcjonariuszy policji i ochrony patrolujących te miejsca. W ramach polityki bezpieczeństwa każdy podróżny zobligowany jest do prześwietlania bagażu przed wejściem do poczekalni, a wpuszczanie na perony rozpoczyna się dopiero na kilkanaście minut przed odjazdem pociągów. Jak widać pamięć zamachów terrorystycznych z 2004 roku jest w Hiszpanii jeszcze świeża , a patrząc na niedawne wydarzenia w Moskwie tego rodzaju środki bezpieczeństwa staną się niestety rzeczą powszechniejszą niż rzadszą w dzisiejszym świecie...


4 komentarze:

  1. fajny wstęp, ciekawa następna notka, dodaję do obserwowanych ;) i czekam na kolejne posty!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Mam nadzieję, że mój blog będzie równie ciekawy jak Twój!

    OdpowiedzUsuń
  3. A mówiliśmy , nie dawać paszportu, nie wypuszczać z kraju. No i dali , wypuścili.I już się rozpuszcza. Rozpełzło się wszędzie , do najmniejszej dziury wlezie. Nie ma pokory ,ani szacunku , oj nie. A to dziesięć dni nawet nie minęło.

    OdpowiedzUsuń
  4. ...i co najgorsze dopiero się rozkręca ;-)

    OdpowiedzUsuń